" Where there is desire there is gonna
be a flame
Where there is a flame someone’s bound to get burned
But just because it burns doesn’t mean you’re gonna die
You gotta get up and try, try, try
Gotta get up and try, try, try
Gotta get up and try, try, try[...] " Pink
Where there is a flame someone’s bound to get burned
But just because it burns doesn’t mean you’re gonna die
You gotta get up and try, try, try
Gotta get up and try, try, try
Gotta get up and try, try, try[...] " Pink
Do
moich uszu dobiegł gwar, zupełnie jak na straganie, w dzień największego ruchu,
w trakcie trwania targowych jarmarków, który skradł się do kanału słuchowego, niczym
najemnik, który za zadanie ma go uśmiercić , na razie będąc w
trakcie brutalnych tortur. Mają one na
celu wydobycie ze mnie ostatnich tchnień nadziei, ostatnich kłamstw duszy, że
ów cierpienie odejdzie. Że zamieni się w drogą otoczoną mgłą, z której jedynie
mały fragment zdał się przypominać o swej dawnej katuszy.
Wszyscy
stali nade mną, niczym nad małym, zapłakanym dzieckiem, które właśnie zgubiło
swoją matkę w ogromnym, pełnym nieprzyjaznych, obcych twarzy, centrum
handlowym, w którym ów niewinne stworzenie straciło orientację; byłam zupełnie
jak maleńka sarenka otoczona przez stado czyhających na mnie wilków. Wystarczył
jeden gest, by zdradzić im mój strach i zdezorientowanie. A oni czym prędzej to
wykorzystają.
W
mojej głowie co chwilę rodziły się kolejne chmury wstydu, które co jakiś czas
zasłaniały mi pole widzenia; czułam się tak, jakbym wegetowała w jakieś pustej
przestrzeni, nicości, z której nie było drogi ucieczki. Nie było powrotu. Nie
było ratunku.
Dostrzegłam
smukłą dłoń Emmanuelle, która starała się odgonić gapiów, utworzyć coś na
kształt kurtyny, osłaniającej scenę, pełną podenerwowanych aktorów od
nachalnych widzów, którzy niecierpliwie i łapczywie zerkali pod zasłonę, jak
gdyby po drugiej stronie czekała na nich największa z możliwych nagród.
Zauważyłam
niespokojny, przejęty wzrok Josha, który wkrótce potem dołączył się do
wykonywanej przez moją przyjaciółkę czynności, próbując przetorować mi
przejście do jednego z wolnych przedziałów. Ludzie byli wyjątkowo uporczywi,
wciąż trwając na swoich pozycjach z zainteresowanymi, ciekawskimi twarzami,
niczym postacie na zapełnionych płótnach obrazów, których mimiki ani pozycji
nikt nie jest w stanie już zmienić.
Emmanuelle
chwyciła mnie mocno za ramię, boleśnie wbijając mi długie, filoletowe paznokcie
w skórę, niczym nóż w napełniony powietrzem balon. Aż strach byłoby pomyśleć,
co stałoby się z moją delikatną powierzchnią ciała, gdyby droga ku przedziałowi
nie była tak krótka.
Dziewczyna
zastrzasnęła matowe, hebanowe drzwi tuż przed okrytym wypryskami wieku
młodzieńczego, zupełnie jak polanę kwiatami, nosem Josha i przez moment po
prostu patrzyła się w jego stronę z zaciętą miną, dającą do zrozumienia, że na
obecność w ich prywatnym spotkaniu nie ma co liczyć.
-
Och, kochana, tak się o ciebie martwiłam! - zaczęła głośno, może za głośno
dziewczyna, nieco zbyt wysokim jak na jej zwyczaje głosem, odwracając ku mnie
swoją zadbaną, wręcz idealną twarz. Widzowie już poczęli napływać rzeką
nachalności pod drzwi przedziału, bacznie nas obserwując, niczym dwie zwierzyny
w klatce, podczas spaceru po mugolskim zoo.
Uśmiechnęłam
się miło, raczej z przyzwyczajenia niż z uciechy w mojej obecnej sytuacji. Bo
niby czemu miałabym być zachwycona? Przecież wszystko poszło nie tak.
Ośmieszyłam się. Zrobiłam z siebie idiotkę. Zostałam uratowana przez... no
właśnie... Przez kogo? W moje myśli po raz kolejny wdarła się pełnia szarych,
niemal metalowych w swoim chłodzie, niespokojnych tęczówek, które miałam okazję
oglądać przez jedynie maleńką chwilę. A jednak ta głębia zapadła mi w pamięć na
niezliczoną ilość czasu, będąc niczym wymazane zaklęciem Obliviate
wspomnienie. Niby pozbyłeś się wadliwego czynu, rzeczy, o której chciałeś
zapomnieć, a jednak wciąż towarzyszy ci ślad po nim; reminiscencję swojego
uczynku nosić będziesz w sobie aż do końca swych dni, choćby nieświadomie, a
jednak na każdym kroku odczujesz skutki swojego działania.
-
Już wszystko w porządku. Naprawdę. – Położyłam nacisk na ostatnie słowo, dając
jej przejrzyście niczym woda w strumyku do zrozumienia, że czułam się dobrze.
Choć w moim umyśle pojawił się mały promyczek, intruz wśród znanych mi uczuć,
który szepnął mi, niczym kusiciel w ogrodzie Oliwnym, że moja przyjaciółka
przybrała fałszywą maskę troski, która zniknie tak szybko, jak tylko się
pojawiła. Skąd we mnie to przekonanie? Skarciłam się za to, że byłam w stanie
źle myśleć o bliskiej mi osobie, w której zawsze miałam oparcie.
-
Ale Jacqueline, co się stało? - Spojrzałam na nią uważnie i zdałam sobie sprawę, że i ona
bacznie mi się przygląda, co jakiś czas zerkając na gapiów i posyłając im
łaszywe uśmiechy, które zamiast podnieść mnie na duchu, jedynie wywołały
irytację.
Usadowiłam
się na niezbyt miękkim, skórzanym siedzeniu, w które zaopatrzony był przedział
i odczekałam chwilę, zastanawiając się, co też powinnam odpowiedzieć. Czy
wspomnieć jej o moim wybawicielu? Czemu nie chciał być zauważony? Czy nie
wiedział, że za uratowanie mnie wszyscy okrzyknęliby go bohaterem i
wielbicielem tłumu? Nie rozumiałam, jak można było tak zaprzepaścić życiową
szansę na stanie się kimś lubianym, kimś, kto wystarczy, że wejdzie, a wszyscy
uśmiechają się i pragną z nim porozmawiać.
Do
głowy wpadła mi niezbyt uprzejma myśl, która wkrótce potem jednak zawładnęła
moim umysłem.
Mój
wybawca albo jest głupi, albo szalony.
Nie
potrafiłam dostrzec innego wytłumaczenia, które mogłoby tworzyć logiczną
całość, niczym puzzle bardzo skomplikowanej układanki, w której każda część
pasuje tylko do jednego fragmentu. Jednakże gubiąc jedyny, maleńki szczegół
cała misterna konstrukcja traci swoją cenną wartość.
-
Nic, no po prostu nie zdążyłam na pociąg, wiesz, jakie są teraz tłumy mugoli na
ich stacji... - Jej uważne spojrzenie nie przestawało mnie przepalać, a
uśmiech, którego wcześniej nie dostrzegłam, rozsypał się gdzieś w powietrzu,
niczym tynk na bardzo wiekowej ścianie.
-
Jacqueline... - przeciągnęła moje imię, niczym matka po spotkaniu z
nauczycielem, gdy dowie się o złych stopniach swojej pociechy, sprawiając, że
serce zmieniło bieg swojej pracy na zaledwie parę sekund. - Wiem, że ktoś ci
pomógł.
Na
samo wspomnienie o tamtej sytuacji źrenice gwałtownie mi się rozszerzyły, a w
środku mojego organizmu zaczęło mnie skręcać, jakby ktoś korbką zaczął ustawiać
tryb pracy moich organów o kilkanaście razy szybsze tempo.
-
Tak, to prawda - przyznałam niechętnie. - A wiesz kto dokładnie?
-
Liczyłam, że to ty mi to wyjawisz. - posłałam jej zirytowane spojrzenie, które
tuż po napotkaniu tłumu, straciło swoją jadowitą moc, sprawiając wrażenie
spokojnego i przyjaznego.
-
Więc nikt nie wie, kto to zrobił?
-
Jacgueline, przecież wiadomo, że nikt z tego – tu wskazała na tłum, który nadal
starał się przepalić drewno samym niecierpliwym wzrokiem - ... pospólstwa nie
zrobił tego. Normalnie każdy by się zgłosił na twojego wybawiciela, więc zanim
zaczną rozpuszczać fałszywe plotki o nas bądź łaskawa wytłumaczyć mi, czemu go
kryjesz. - Moje policzki nabrały różowej barwy, a jej ton głosu; szorstki i
żądający rzeczy ukrytej za słowami, sprawił, że miałam ochotę wyjść z naszego
przedziału i zostawić moją przyjaciółkę. Jednakże dobrze wiedziałam, jak
wpłynęłoby to na naszą reputację, gdyby jedna z wielkiego duetu odeszła w drugą
stronę. Uśmiechnęłam się więc, grając w te same karty, które chciałaby, bym
grała Emmanuelle i westchnęłam cicho, niczym podmuch spokojnego, rześkiego
wiatru tuż o poranku.
-
Naprawdę nie mam pojęcia, kto to zrobił. Wiem, że powinnam, ale niestety nie
wiem, bo byłam zbyt zajęta chęcią nie zabicia się, niż przyglądania twarzy
mojego wybawcy. Wiem też, że mój brak wiedzy może mi zaszkodzić. Ale dowiem
się, to ci mogę obiecać.
-
To dobrze, że pomyślałaś o tym, jak ta niewiedza wpłynie na naszą – W tym
momence wymownie podniosłam brew, lecz chwilę potem powróciłam do normalnego
wyrazu twarzy - reputację. No cóż... Teraz musimy tylko wyjaśnić, że samej
udało ci się wskoczyć na pociąg, a tym, który rzeczywiście ci pomógł, zajmiemy
się później. - Zerknęłam na swoją przyjaciółkę, a emocje na jej twarzy dały mi
do zrozumienia, że nie powinnam być tak surowa i jadowita wobec niej. Sprawiała
wrażenie naprawdę przejętej i kochanej Emmanuelle, a negatywne myśli ulotniły
się niczym nieprzyjemny swąd po otwarciu okna i wpuszczeniu świeżego powietrza.
Wstałam z siedzenia i podeszłam do niej, a ona wtuliła mi się w ramiona, stale
uśmiechając się, jakby właśnie odkryła lekarstwo na jakąś straszliwą chorobę.
-
Mam tylko nadzieję, że twój wybawiciel zrobił to bezinteresownie i nie oczekuje
żadnego rodzaju zapłaty – szepnęła mi cicho do ucha, wciąż klepiąc ręką po
moich plecach. Po ciele przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz, jakbym została
porażona prądem, przebywając w pokoju bez elektryczności. A co, jeśli żąda
czegoś w zamian? Hipoteza, iż bezinteresowny pan x, który nie zdradził swojej
tożsamości, naprawdę jest takim dobrym człowiekiem, że nie oczekuje niczego w
zamian, sprawiła, że serce podeszło mi do gardła, utrudniając oddychanie. Nie
dałam jednak tego po sobie poznać, choć po raz kolejny odcień jego tęczówek
przemknął mi przez myśli, starając się je opanować.
Znajdę cię, dowiem się kim jesteś i odszukam powód twojego postępowania – szepnął mi cichy złodziej, który wkradł się do komnaty mojego umysłu.
Znajdę cię, dowiem się kim jesteś i odszukam powód twojego postępowania – szepnął mi cichy złodziej, który wkradł się do komnaty mojego umysłu.
***
Zanim
się spostrzegłam, iż minęło już tak sporo czasu, moją uwagę przykuł ogromny,
bajkowy zamek Akademii Beauxbatons. Ozdobne, kremowe ściany idealnie
komponowały się i oddawały wielkość tego miejsca; tak dużego, a jednocześnie delikatnego
i lekkiego, niczym puch, kołyszący się na wietrze, a nie masywnej budowli
zaopatrzonej w sześć pięter. Małe, ozdobione monumentami wieżyczki nadawały
zgrabnego wyglądu całej konstrukcji, a całość otoczona była z jednej strony
malowniczym ogrodem, a z drugiej piaszczystą plażą, idealnie komponującą się z
całokształtem idealnej konstrukcji.
Przez
chwilę po prostu wpatrywałam się w zamek, zatracając się w jego pięknie, tak,
jakbym widziała go po raz pierwszy. Za każdym razem czułam dokładnie to samo
uczucie sentymentu, uległości co do jego uroku; nie mogłam odciągnąć od niego
wzroku, zupełnie, jak gdyby jakieś tajemnicze zaklęcie przyciągało mój wzrok,
nakazując mi wciąż trwać w tej samej pozycji; byłam jak posąg w rękach artysty
rzeźbiarza, który sam zdecyduje, co ze mną zrobić.
Tłum
zza drzwi przedziału już dawno znudził się ciągłym obserwowaniem zza szyby
dwóch lwów, które wciąż wykonują te same, monotonne czynności i powrócił na
swoje ówczesne miejsca. Byłam im za to wdzięczna; po raz pierwszy w życiu nie
łaknęłam sławy, ponieważ stale byłam wyczerpana po moim długim biegu
wytrzymałościowym, który na pewno poprawił moją sprawność fizyczną. Emmanuelle
pocieszała mnie, iż taki ruch z pewnością poprawi moją sylwetkę i wysmukli
pozostałe w bierności przez wakacje, partie ciała. Szczerze mówiąc wiedziałam,
że to co mówiła, było prawdą, choć gdybym miała wybierać, wolałabym pozostawić
je w bezruchu jeszcze na sto lat, gdyby tylko pozwoliło mi to uniknąć
ośmieszenia i wstydu.
-
Jacqueline, zaraz dojeżdziemy do Akademii! Kolejny wspaniały rok, pełen
chłopców i nowych, lepszych sposóbów na ich poderwanie! Czyż to nie cudowne?
Czasami
byłam wdzięczna losowi, iż Emmanuelle tak szybko zmienia nastroje, ponieważ –
przynajmniej na pozór - wydawało się, że już całkowicie zapomniała o sytuacji z
pociągiem i tajemniczym ktosiem, ratującym mi skórę. Uśmiechnęłam się, ukazując
zestaw nienagannych, białych zębów i przesunęłam dłonią po włosach,
sprawdzając, czy aby na pewno nie zmieniły swojego położenia i trwają w wyznaczonych
przeze mnie pozycjach.
-
Byłoby cudowniejsze, gdyby było na kim testować te nowe, lepsze sposoby podrywu
– rzuciłam lekko, wyglądając za okno. Emmanuelle posłała mi kwaśny uśmiech i
przejechała fiołkowym błyszczykiem, o zapachu tych kwiatów, po ustach,
starannie nakładając go na każdy centymetr warg.
-
Może ktoś do nas dojdzie? Ach, wyobraź sobie jak wspaniale byłoby, gdyby
doszedł do nas jakiś nowy chłopak, który spełniałby nasze kryteria! Ach, tylko
sobie wyobraź, Jacqueline!
-
Mówisz o tym popularnym, przystojnym, zabawnym, czarującym, uwodzicielskim,
pewnym siebie? - spytałam lekko ironicznie, bo choć pragnęłam poznać takie
osobnika z całego serca, to jednak zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że marzenia
się nie spełniają. A przynajmniej nie tak, jakbyśmy tego chcieli.
Życie
nie jest bajką, jak nauczył mnie tego mój ojciec.
-
Zasługujemy na takiego, Jacqueline. Pamiętaj o tym.
Właśnie
w tej chwili pociąg zatrzymał się na stacji, niemiłosiernie przy tym kołysząc.
Chwyciłam się za głowę, starając się ochronić moje włosy, niczym dziecko przed
bestią, która pragnie je pożreć i wydałam z siebie pomruk niezadowolenia, iż
maszynista nie uprzedził mnie o możliwych turbulencjach.
Usłyszałam
donośny krzyk, informujący uczniów, iż powinny zabrać swoje rzeczy i czym
prędzej wysiąść, więc chwyciłam ciężką walizkę, wciąż nie dowierzając sile
mojego wybawcy, iż zdołał wciągnąć mnie razem z tym masywnym ciężarem.
W
mojej głowie utworzył się obraz przystojnego siłacza, z mięśniami tak wielkimi,
że ledwie zatrzymywał je materiał skórzanej kurtki, by nie wydostały się na
powierzchnię. Szybko jednak odgoniłam od siebie tę niedojrzałą myśl o moim Herkulesie i otworzyłam
drzwi przedziału, by wyjść jak najszybciej z pociągu. Wtedy zauważyłam ten sam,
niespokojny odcień oczu, który towarzyszył moim myślom przez całą podróż,
zupełnie jak wierny kompan podczas najtrudniejszej z wypraw. Otworzyłam usta ze
zdumienia, a bystre tęczówki spojrzały na mnie, spowalniając kroku, by wreszcie
zatrzymać swój szybki spacer.
I
właśnie w tym momencie ów tajemniczy jegomość z wzrokiem, który mógłby
przepalać stalowe łańcuchy, a jednocześnie zamrozić słońce, odwrócił się i
pobiegł równie szybko, jak pantera ku swojej ofierze, pozostawiając mnie samą i
brutalnie rozkazując odpowiedzieć sobie na nurtujące mnie pytania samej.
Intensywna
czerń jego włosów przemknęła mi przez pole widzenia, a przyjemna woń płynąca z
jego ruchów na chwilę porwała mój zmysł węchu do tańca.
-
Hej, ty! - krzyknęłam, zdając sobie sprawę, że rozmawiałam z powietrzem,
ponieważ mój wybawca dawno już opuścił miejsce u mojego boku. Chwilę potem
przyśpieszyłam kroku, sama nie zdając sobie sprawy, kiedy stopy rozpoczęły
gwałtowny galop, który miał doprowadzić mnie do ostatecznej odpowiedzi na moje
pytania. Tym razem skutecznie.
***
Okeej,
teraz możecie mnie już zabić. Wiem, że NIE MA akcji, zdaję sobie z tego sprawę,
ale jaki sens miałby blog, gdyby wszystkie zbrodnie miały miejsce już w
pierwszych notkach? No cóż, może niektórzy tak lubią, niestety ja nie. Wolę
spokojnie, powoli dojść do akcji, zresztą w tym rozdziale pokazałam trochę
charakteru przyjaciółek i ich wzajemne relacje. Nowy post będzie dział się już
w Beauxbatons na Uczcie, a tam na pewno nudno nie będzie ;) Także potraktujcie
tą notkę jako przejściową, zresztą nie mam za dużo czasu, by wprowadzać
poprawki, bo niestety ferii jeszcze nie mam. A podczas nich też za dużo sobie
nie odpocznę, a prznajmniej nic nie napiszę, bo jadę do Paryża, a tam z
internetu nici... No nic, zaczynam zrzędzić. Po prostu życzę Wam miłego
czytania!
Pozdrawiam.
Hej!
OdpowiedzUsuńWiem jestem nuda. Moje wypowiedzi są banalne. Każda taka sama, lecz… jak tu nie wspomnieć, że podobają mi się twoje opisy! Człek taki jak ja pluje sobie w takich chwilach w brodę, że mimo wielkiej wyobraźni nie został obdarzony talentem to wytwarzania świata przedstawionego i cudownych porównań.
Zauważyłam, że lubisz wydarzenia przedstawiać bardzo dokładnie, tak jak ja ;D Wiele osób rozumie jeden rozdział = jedna znacząca scena, a potem przechodzimy do kolejnej. U mnie potrafię jeden dzień ciągnąć się przez trzy rozdziały i widząc, że podobnie jest u Ciebie czuje się lepiej :D
Kochana przyjaciółka. Hmmm, zawiodłam się trochę na jej zachowaniu, ale z tego co widzę główna bohaterka także. Czy to takie ważne, kto okazał się wybawicielem? Jej reputacja mogłaby jakoś się pogorszyć przez to?
„szepnął mi cichy złodziej, który wkradł się do komnaty mojego umysłu.“- po prostu boskie.
Nie wiem czemu pałam sympatią do głównej bohaterki, a do jej przyjaciółki coraz mniej. Jakoś nie mogę się do niej przekonać, choć wydawało mi się, że będzie inaczej.
Brunet o niebieskich oczach. Ideał sam w sobie, idealnie wpasowałaś się w mój gust, przez co czytając o nimm am odczucia, jak Jacqueline ;)
Mam nadzieje, że w końcu poznam tego chłopaka, jak możesz tak dręczyć czytelników xD To niemoralne ;P
Życzę miłych ferii i pobytu w Paryżu :D
Pozdrawiam, L. :*
Ja także uważam, że pierwsze rozdziały powinny być wprowadzeniem do historii, tym bardziej, że życie to nie tylko wartka akcja i intrygi. Lubię czytać rozdziały z akcją, ale sama wiem, jak trudno je pisać, zdecydowanie wolę tworzyć barwne opisy niż akcję. Ja tam nie narzekam, przecież to dopiero początki ^^. Tym bardziej, że opisy tworzysz naprawdę niezłe, dobrze też opisujesz emocje, więc jestem w pełni ukontentowana, bo masz dobry styl pisania i przyjemnie się go czyta. A że niektórzy się czepiają? No cóż. Nie dogodzi się wszystkim.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Jacqueline czuła się upokorzona. Przecież wszyscy widzieli jej pogoń za pociągiem, i potem się gapili... A dziewczyna w dodatku jest osobą bardzo troszczącą się o reputację, przynajmniej taka mi się wydaje, i coś czuję, że pewnie jeszcze długo uczniowie nie zapomną o tym, co się działo.
Jakoś nie polubiłam Emmanuelle. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się być osobą fałszywą i wyrachowaną. Może przez to wypytywanie się, a może przez tą udawaną (?) troskę i zachowanie godne fałszywej przyjaciółeczki, która udaje, że się martwi, a tak naprawdę tylko patrzy, gdzie by tu wyciągnąć jakieś korzyści dla siebie. Ale ciekawe, czemu ją tak bardzo interesuje tajemniczy wybawiciel. Nie dziwię się, że interesuje on Jacqueline, ale po co taka wiedza jej niby przyjaciółce? I to, jak nachalnie wypytywała o niego, wydaje mi się podejrzane.
O, dotarli już do szkoły ^^. Bardzo ciekawa jestem, jak opiszesz szkolne życie w Beauxbatons, bo nigdy nie czytałam żadnego opowiadania rozgrywającego się w tej szkole. Masz już jakąś wizję, jak ma tam być?
Och, troszkę ci zazdroszczę tego feriowego wyjazdu. Zobaczysz sobie kawałek świata, a ja przez calusieńki czas siedzę w domu.
Ach, a informować mnie nie musisz, bo obserwuję ;)).
UsuńDziękuję i cieszę się, iż również podzielasz moje zdanie co do tego, jak powinna wyglądać historia ;))
UsuńMam już pełny zarys tego, jak powinno według mnie wyglądać Beauxbatons, więc akurat o to martwić się nie muszę.
Jeśli chodzi o Emmanuelle to ma ona swoje powody ( takie ukryte ) ale ogólnie po prostu jest ciekawa, tak przynajmniej myśli Jacqueline.
Pozdrawiam i chętnie bym się z Tobą zamieniła i posiedziała w domu, a nie łaziła po centrum Paryża, aż nogi wejdą mi tam, gdzie nie dociera światło :)
Masz rację, w rozdziale nie dzieje się zbyt wiele, wiemy jedynie, że Jacqueline pozna w przyszłym rozdziale swojego wybawcę, ale to wcale nie szkodzi. Masz rację, ta akcją w każdym rozdziale chyba zbytnio byś nas rozpieściła :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, bez owijania w bawełnę, że Jacqueline i Emmanuelle (dobrze napisałam?) wcale nie zdobyły mojej sympatii. Są strasznie egoistyczne i fałszywe, nie cierpię takich osób. Mam ogromną nadzieję, że coś skutecznie wpłynie na tą dwójkę i w jakiś sposób się zmienią.
Emmanuelle powiedziała, że zasługują na przystojnego chłopaka... Serio? Bo są ładne? ;_; Ta dziewczyna ma chyba za duże mniemanie o sobie...
Pozdrawiam serdecznie :)
No hej :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że nie pogniewałaś się na mnie za to, że ostatnio musiałaś tyle czasu czekać na mój komentarz. Teraz postarałam się to zrobić szybciej :)
Rozdział jak zwykle świetny, bardzo mi się podobał. Tylko, że ją już nie lubie Emmanuelle i Jacqueline, są strasznie rozpieszczone i puste :/ Wręcz nie cierpię takich osób. Mam jednak nadzieje, że te zmienią trochę swoje podejście do różnych spraw, a zwłaszcza główna bohaterka. Szkoda dziewczyny. I w ogóle mam wrażenie, że Emmanuelle jest fałszywa wobec Jacqueline. Ale to może tylko moją chora wyobraźniw :)
Mam nadzieje, że dziewczyna pozna swojego wybawce na uczcie.
Ładnie opisałaś szkołę, na prawdę, aż stanęła mi przed oczami :)
Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^
PS. Przy okazji chciałabym zaprosić Cię na nowy rozdział u mnie z moim zakończeniem historii. Mam nadzieje, że Cię zainteresuje :)
titanic-by-melodia.blogspot.com
Jacqueline to osoba dość specyficzna, rozpieszczona. Tak samo Emmanuelle. Ale i tak je lubię! :)
OdpowiedzUsuńChociaż mogłyby wyzbyć się tej pustoty i zmienić podejście do pewnych spraw, no ale cóż. Są jakie są. I to dodaje opowiadaniu 'smaczku'. A wybawca Jacqueline... Oj, będzie się działo.
Tworzysz ładne opisy: są one szczegółowe i naprawdę dobre.
Akcji tu było niewiele, ale nie przeszkadzało to w niczym. Wszystko jest tak, jak być powinno - moim zdaniem.
PS: Na moim blogu założyłam zakładkę 'subskrypcja'. Jeśli jesteś zainteresowana i chcesz być informowana o nowych notkach, to zapraszam do wpisania się. :)
Pozdrawiam.
A moim zdaniem, bardzo dobrze opisałaś realia arystokratycznego światka, w którym to dziewczęta uważają się za lepsze od innych, w końcu, odziedziczyły masę pięknych genów po swoich wspaniałych rodzicach, którzy w kwestii ich wychowania polegli na całej linii. Niewątpliwie, spóźnienie się na pociąg popsuło reputację Jacq, no bo kto widział ślicznotkę biegnącą za pociągiem? I jak ja kocham tajemniczych wybawców ^^
OdpowiedzUsuńDla Jaqueline jest on pewnie ideałem, ale wątpię, aby przy pierwszym lepszym spotkaniu, okazała mu jakąkolwiek wdzięczność za to, co dla niej zrobił. Prędzej spaliłaby się ze wstydu. Mam jednak nadzieję, że Jaqu zmieni się pod wpływem wydarzeń, które dla niej planujesz, że jej życie wywróci się do góry nogami i stanie się lepsza niż teraz. Bo na ideał zasługuje taka osoba, która sama nim jest. Nie tylko pod względem urody, ale również i charakteru, chciałabyś mieć zołzę za żonę, albo przystojnego półgłówka za męża? Ja raczaj nie :D
Twoje zamówienie zostało wykonane :) christelowa-graficiarnia
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w Twoim stylu, pełnym pięknych opisów i porównań. Aż Ci zazdroszczę tego, jak przenosisz czytelnika w zupełnie inne miejsce, potrafisz sprawić, że można utożsamić się z bohaterką.
Nie mogłabym nie napisać, że obecny szablon jest wprost cudowny. Zachęca do czytania, nadaje klimatu. Po prostu CUDO.
Jeśli chodzi o rozdział - nie przeszkadza mi, że akcji jest mało, wręcz przeciwnie. Nie lubię, kiedy jest jej zbyt dużo nakumulowanej. Cały czas przedstawiasz Jacqueline jako pewną siebie postać, która uważa, że może mieć wszystko. Bardzo mi się to podoba, gdyż uwielbiam takie postaci. Podobna do niej, jeśli nie gorsza pod tym względem jest Emmanuelle. Przyznam, że nie przypadła mi do gustu. Może i jest przyjaciółką głównej bohaterki, ale czy taką prawdziwą? Mam wrażenie, że obie tak naprawdę zazdroszczą sobie wszystkiego, jedna chce być lepsza od drugiej.
Oczywiście intryguje mnie ten tajemniczy wybawca. Kim jest, jaki będzie miał wpływ na dalsze losy bohaterki? Mam nadzieję, że wkrótce nam wszystko wyjaśnisz.
Teraz pozostaje mi tylko czekać z niecierpliwością na kolejne rozdziały, które, mam nadzieję, dodasz niedługo.
Pozdrawiam, Pralinee. ;*
Witaj!
OdpowiedzUsuńNajsampierw chciałabym Cię przeprosić, że dopiero teraz wchodzę i komentuję trzeci rozdział. To było karygodne zachowanie, ponieważ od dłuższego czasu śledzę historię Jacqueline, czasami nawet wchodziłam na Hipokryzje w nadziei, że coś nowego wstawiłaś ;)
Zawsze chciałam zajmować zaszczytne pierwsze miejsce w komentarzach, ale nigdy mi się to nie udało, następny raz muszę być tutaj pierwsza!
Piękny szablon, paleta kolorów oddaje charakter opowiadania.
Co do tekstu!
Obawiam się, że nikt Cię nie zabije, ponieważ rozdział wyszedł Ci genialnie.
Opisy to coś wspaniałego, przemieszane z ujmującymi, dosadnymi dialogami. Jak Ty to robisz? Naprawdę mimo tego, że rozdział nie obfituje w jakąś szczególną akcję, widać, że jest w stu procentach dopracowany.
Chciałabym posługiwać się słowami tak jak Ty, przez co Twoje opowiadanie u mnie skacze na pierwsze miejsce. Będę się uczyć do najlepszej. Ludzi, którzy piszą coś sensownego i głębokiego, można teraz policzyć na palcach jednej ręki. W tej piątce u mnie jesteś Ty :)
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za komentarz bez ładu i składu, miałam szczere chęci ^^
Liley
Szczerze napisawszy, strasznie irytują mnie dziewczyny pokroju Emmanuelle i Jacqueline. Obie sprawiają wrażenie pustych dziewczyn, które przejmują się tylko swoją reputacją i tym, ilu chłopaków udało im się poderwać. Tak, byłaby niesamowita tragedia, gdyby po szkole rozeszły się plotki o wybawcy Jacqueline... Aż współczuję ofiarom ich nowych technik podrywu, bo chyba ich marzenie o nowych uczniu się ziściło ^^ No, ale może dziewczyny w obliczu wydarzeń jakoś się zmienią i będą nieco mniej irytujące? Oby ; )
OdpowiedzUsuńCzyli dziewczyna jest coraz bliżej poznania swojego wybawcy. Ciekawe czy rzeczywiście jest szalony lub głupi. Mnie osobiście wydaje się, że chłopakowi nie będzie zależeć jakoś na popularności, a przynajmniej na to po cichu liczę.
Nie mogę doczekać się relacji z Uczty. Domy, które wykreowałaś, brzmią naprawdę ciekawie. Świetnie je obmyśliłaś!
Na koniec dodam, że masz śliczny szablon :)
A! Nie musisz mnie informować - mam Twój blog w obserwowanych.
Pozdrawiam!
Nie lubię ani Emmanuelle ani Jacqueline. Bardzo mnie irytują, tak jak dziewczyny pisały, sprawiają wrażenie pustych panienek, którym w głowie tylko wygląd, chłopaki i ich własna reputacja. Szczerze mówiąc, to nie wiem, co więcej mogę powiedzieć - te rozdziały to wprowadzenie do historii i myślę, że bardzo dobrze się dzieje, bo osobiście lubię, gdy coś się dokładnie rozpisuje, mogę to sobie lepiej wyobrazić. ^^ Strasznie mnie ciekawi jak wykreujesz szkołę no i te domy, oczywiście, czytałam o nich w zakładkach i zżera mnie ciekawość. Popisałaś się oryginalnością ;)
OdpowiedzUsuńJa sama założyłam nowego bloga, jeśli byłabyś zainteresowana, to zapraszam na bezsenne.blogspot.com.
Pozdrawiam serdecznie!
Akcja w tym rozdziale faktycznie uboga, ale kim by była Sweetness, gdyby nie wcisnęła do niego tyle pięknych opisów i rozbudowanych porównań? ;) Każdy ma swój styl, Twój jest właśnie taki i już się do niego przyzwyczaiłam. Co nie znaczy, że nie będę się denerwować, gdy w kolejnej notce tempo wydarzeń nieco nie przyśpieszy i ograniczy się jedynie do dialogów przyjaciółek.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą określenie relacji J. i E. jako przyjacielskie jest lekkim zabarwieniem. Niby świetnie się dogadują i lubią swoje towarzystwo, ale widzę coś toksycznego między nimi. Brr, E. wydaje mi się całkowicie zniszczoną przez pewność siebie osobą, natomiast J. nie jest aż tak drażniąca. Oczywiście daleko jej do ideału ;)
Uwielbiam każdą myśl czy wzmiankę o tajemniczym wybawicielu(to pewnie dlatego, że Twój pomysł na jego wyobrażenie udzielił się i mnie<3). Mam jednak wrażenie, że dziewczyna wyolbrzymia nieco fakty. Chłopak wyciągnął do niej pomocną dłoń, a więc ja bym po prostu pomyślała, że trafiłam na miłego człowieka, a nie już szukała podtekstów. Ja wiem, że akurat ten pan nie miał do końca czystych intencji, ale moim zdaniem J. zachowuje się, jakby on zrobił coś znacznie poważniejszego, niż tylko wciągnięcie ją do pociągu. No ale jej postrzeganie zasad świata jest nieco skrzywione, więc da się wybaczyć.
To tyle. Dodam jeszcze, że po przeczytaniu opisu francuskiej szkoły, zachciało mi się ją ujrzeć w rzeczywistości :P
Całusy ^^
Akcji nie ma, ale rekompensują to Twoje cudowne opisy. Poza tym masz rację, nie może wszystko dziać się od razu. Czemu Jacqueline "przyjaźni się" z Emmenuelle, skoro ta jest taka fałszywa i tylko udaje dobrą przyjaciółkę? Nie lepiej znaleźć sobie inną, prawdziwą? Rozumiem, że Jac zależy na odnalezieniu wybawcy, ale Emmanuelle co do tego? Mam nadzieję, że uda jej się odkryć, kto to był. Dlaczego się ukrywa? Strasznie tajemniczy jest. Dzięki temu jeszcze bardziej chcę poznać jego tożsamość.
OdpowiedzUsuńTe wszystkie opisy są piękne! Genialne! Mimo, iż niewiele się działo w rozdziale, to udało mi się przenieść wgłąb tej historii, zobaczyć to wszystko! A rzadko mi się to zdarza w opowiadaniach ;)
OdpowiedzUsuńEmmenuelle nie świeci przykładem jako przyjaciółka, ale cóż... Może Jacqueline kiedyś przejrzy na oczy! ;) Chociaż nie wiem, czy Jacqueline nie jest przypadkiem taka, jak jej "przyjaciółka" - w sumie obie nie robią na mnie dobrego wrażenia... ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
[ocalic--marzenia.blogspot.com]
Akcji może wielkiej nie ma, ale to i dobrze, bo powoli nas szykujesz na to co ma nastąpić, aczkolwiek szczerze mówiąc doczekać się wręcz nie mogę, któż był jej wybawca.. ;)
OdpowiedzUsuńJak ktoś tam nade mną wspomniał - twoje opisy są naprawdę boskie, i tak jak zwykle czytając książkę je pomijam, tak u ciebie chłonę wręcz każde słowo.
Czekam i pozdrawiam :*
[malfoy-issue]
Hyyy! Przeczytałam już jakiś czas temu i nie skomentowałam! O nie dobra ja! Teraz sobie tak przeglądam i sprawdzałam, a tu patrze komentarza nie ma.
OdpowiedzUsuńWiec tak. Bardzo ciekawą postacią jest ten tajemniczy gość. Ciekawą w tym sensie, że chce się dowiedzieć kto to jest, dlaczego to zrobił i jaki będzie miał związek z główną bohaterką.
Zastanawia mnie też, czemu te dziewczyny uważają, że muszą mieć najlepszego faceta. Zostały tak wychowane, że muszą mieć wszystko co najlepsze, czy jak? Trochę to irytujące, bo przecież można znaleźć fajnych chłopaków nie z wyższych sfer. Ale to Francja, to zupełnie co innego :)
Rozdział mi się strasznie podobał, czułam się jakbym siedziała obok i wszystko obserwowała, albo w ogóle uczestniczyła w tych wydarzeniach. Szablon również śliczny, Christel jak zwykle wykonała kawał dobrej roboty.
Pozdrawiam :)
Nie podoba mi się ta cała Emmanuelle. Jest typem dziewczyny, u której wszystko musi być dopięte na ostatni guzik i kilkakrotnie sprawdzone, by, broń Boże, coś się źle nie prezentowało. Wkurzają mnie takie osoby, ale cóż poradzić? Świat bez takich ludzi byłby nudny. Mam nadzieję, że ten głosik w głowie Jacqueline nie miał racji i jej przyjaciółka nie okaże się fałszywą suką. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Gdy się jest sławnym, woda sodowa uderza do głowy i człowiek racjonalnie nie myśli. Robi wszystko, byle tylko zaimponować w towarzystwie, nawet jeśli miałoby to doprowadzić do utraty bliskiej osoby. Wcale się nie dziwię temu nieznajomemu panu X, że nie ujawnia swojej tożsamości. Też bym tak zrobiła. Nawet nie chcę sobie wyobrażać reakcji Emmanuelle, gdyby pan X okazał się zupełnie innym człowiekiem, niż ona tego oczekiwała. Zapewne zrobiłaby z niego pośmiewisko i chłopak więcej nie miałby odwagi ludziom pokazać się na oczy. Tak na marginesie, to czy Jacqueline jest jakaś opóźniona? Chłopak stoi przed nią, patrzy, a ona nic. Dopiero gdy pobiegł, przypomniało jej się i zaczęła go gonić oraz nawoływać. Przecież to jej nie przystoi, co ludzie pomyślą.
OdpowiedzUsuńJedziesz do Paryża? Poważnie? ♥ Ja też chcę! Zabierz mnie ze sobą! :D Od dawna marzę, by pojechać do Francji, zobaczyć Paryż. Mam nadzieję, że gdy już wrócisz, to dodasz tu na blogu kilka zdjęć z wycieczki, pochwalisz się, jak tam było. Udanego wyjazdu. :)
Pozdrawiam! ;*
PS Śliczny nowy szablon. Widzę, że co nowy rozdział, to na blogu gości nowa szata graficzna. No, no, no. :D
Hej ;**
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog (oczywiście rozdział także). To o tym pomylonym albo szalonym wybawcy było świetne :D Nie ma to jak wiedzieć, komu zawdzięczać życie...
Jacqueline ma fajny charakter, przynajmniej tak wg mnie. Tylko trochę opóźniona, jak nie rozpoznała tego chłopaka xD
Bardzo mi się podobają Twoje opisy, chociaż przez nie akcja trochę zwalnia. Ale to dobrze, bo historię, którą rozpisałabyś w 5 rozdziałach możesz opisać w 10 :D
Nie umiem pisać pięknych i długich komentarzy, jak koleżanki nade mną, więc po prostu podpisuję się pod wszystkim, co napisały.
Pozdrawiam
Merr
PS Śliczny szablon <3
No hej! Dziękuję za wspaniały komentarz na www.something-to-hold.blogspot.com takie ciepłe słowa prawdziwie motywują, dziękuję! Muszę powiedzieć, że Twój szablon również jest wspaniały. Taki eteryczny i w dobrej kolorystyce! A opowiadanie? Nic dziwnego, że cieszy się taką popularnością w postaci komentarzy. Wysoki poziom = zainteresowanie czytelników. Nie dość że uwielbiam Potterowski świat, to jeszcze akademia Beauxbatons! Kocham ten klimacik, który jej uczniowie wprowadzili do czwartej części. Te świetne mundurki, szyk i elegancja! Co się tyczy głównej bohaterki - jest typem, dla którego reputacja jest najważniejsza. Jest zimna i wyniosła, choć to nie dziwota, mając ojca, który w liściku nakłada na córkę mus bycia najlepszej. Nie ma to jak chore ambicje rodziców. A jej przyjaciółka? Kolejna zimna suka, sprawiająca wrażenie osoby, która przyjaźni się jedynie z wygodnymi dla swojej sławy i pozycji społecznej osobami. Więc sądzę, że jeśli Jacqueline straci reputację, straci i przyjaciółkę. Świetnym wątkiem jest również pościg za tajemniczym chłopakiem, który wybawił Jacqueline od spóźnienia się na pociąg do szkoły. Mistyczna aura, jaka została wokół jego osoby roztoczona sprawia, że ta historia jest jeszcze ciekawsza i mam coraz większy apetyt na kolejny rozdział! Co do Twoich umiejętności - są na bardzo wysokim poziomie. Doskonale opisujesz sytuacje, w jakich znajdują się bohaterowie, jak i samych bohaterów - to wspaniała umiejętność.
OdpowiedzUsuńCóż, teraz pozostaje mi czekać na kolejną odsłonę z życia Jacqueline :D
Dziękuję za informację o Twoim blogu, chętnie poczytam,kiedy wreszcie nadrobię to, co miałam wcześniej zaplanowane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Donna
www.trzy-wspomnienia.blogspot.com
Dziękuję za zaproszenie do przeczytania :) Z chęcią przeczytałam i mnie wciągnęło! Masz naprawdę dar dobierania słów, byłam urzeczona pewnymi konstrukcjami. Do tego Jacqueline jest ciekawą postacią, chociaż w tym momencie o wiele bardziej interesuje mnie jej tajemniczy wybawca :D Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej nie lubię głównej bohaterki, jak i jej przyjaciółki, lecz Jacqueline jeszcze czasami przejawia jakieś uczucia, które próbuje tłumić i często jej się to udaje. Ale przedstawiasz to bardzo wiarygodnie - właśnie tak wyobrażałam sobie uczennice z Francji. Mam nadzieję, ż eten facet będzie miał ją nieładnie mówiąc w sumie, przez to jaka jest pusta i ograniczona ;) Chociaż już widać, że ją ignoruje ;) A to zapewne jeszcze zwiększy zainteresowanie tym osobnikiem, bo tak tu u takich dziewczyn działa. Im mniej uwagi tym bardziej intrygująco ;P Czekam na news.
OdpowiedzUsuńNie moge sobie wybaczyć że jeszcze nie skomentowałam! Przeczytałam już tydzień temu i się nie odezwałam! Wielkie dzięki za informowanie, ja żyję twoim blogiem! Ach, ciekawe jaki ten czarnowłosy chłopak będzie z charakteru... No i czy spodoba mu się Jacqueline. Swoją drogą wychwyciłam błąd- raz tam gdzieś masz w tekście ,JacGueline' przez g. To tylko tak, poza tym piszesz bajecznie jestem z tobą od początku i będe do końca!!! Pozdro.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńSkomentowałaś mojego bloga a ja tak chamsko się nie odezwałam. Przepraszam. Miałam taki nawał spraw, że ledwo znajdowałam czas na sen (o pisaniu nie wspomnę). Tak czy inaczej, wróciłam! Dziękuję za komentarz i informuję, że gdybyś miała ochotę, właśnie pojawił się nowy rozdział :)
A co do twojego bloga. Na razie przeczytałam pierwsze dwa rozdziały, ale myślę, że szybko nadrobię. Akcja co prawda rozwija się powoli, ale masz niesamowity dar pisania, który sprawia, że twoje opowiadanie czyta się lekko i przyjemnie ^.^
W najbliższym czasie nadrobię zaległości i dodam Cię do "czytanych".
Całusy,
Ag.
[katerina-mystery.blogspot.com]