,,Masz dość leżenia w promieniach słońca
Zostajesz w domu, by oglądać deszcz
Jesteś młody, a życie jest długie
I masz trochę czasu do śmierci
Pewnego dnia odkryjesz, że minęło dziesięć lat
Nikt nie powiedział ci, kiedy biec, przegapiłeś sygnał na start."
Zostajesz w domu, by oglądać deszcz
Jesteś młody, a życie jest długie
I masz trochę czasu do śmierci
Pewnego dnia odkryjesz, że minęło dziesięć lat
Nikt nie powiedział ci, kiedy biec, przegapiłeś sygnał na start."
Pink Floyd
Świt.
Dla
jednych oznaka nadziei, nowego dnia, który może być również interpretowany jako
początek czegoś pięknego, symbol wiary i poczucia bezpieczeństwa, tego, na co w
życiu tak naprawdę czekamy. Coś, co może nam pomóc, każdemu z nas,
zapoczątkować swoje istnienie, sprawić, że od tego świtu będzie inne, lepsze,
jasne. Może pomóc odsłonić kolejny rozdział, niczym zasłony, gdy rano wstajemy
z łóżka i zdajemy sobie sprawę, że noc minęła, że już czas, by zacząć nowy
początek.
Dla
mnie natomiast jest to wyłącznie jeden z miliona jakie jeszcze uda mi się
przeżyć. Nie ma w nim nic szczególnego, jest po prostu jak mała kropelka wylana
z morza deszczu, w którym nie sposób odróżnić ich od siebie.
Jednakże
ten dzień miał być inny.
Pierwszy
września po raz szósty.
Żadna nowość.
Żaden
stres.
Żaden
strach.
A
jednak nie zdawałam sobie sprawy, że odkąd przekroczę próg Akademii wszystko
się w moim życiu zmieni. I to bezpowrotnie.
Na
schodach usłyszałam wyraźne kroki, więc pośpiesznie wsunęłam stopy w lazurowe
pantofle, szybko, a jednakże starannie posłałam łóżko, po czym siadłam na nim,
starając się przybrać luźną pozycję ciała. Poprawiłam zgrabnie włosy i
uśmiechnęłam się ,bardziej z przyzwyczajenia niż z dobrego porannego
samopoczucia.
Posłusznie
i cierpliwie czekałam, siedząc na wygodnym, miękkim posłaniu, gdy drzwiczki
wydały odgłos sprzeciwu przed dostaniem się do mojego królestwa obcej postaci.
Wkrótce potem moim oczom ukazał się śnieżnobiałej barwy, napuszony szpic
niemiecki, który jednym skokiem obezwładnił klamkę i już biegł przywitać się ze
mną.
-Bonbon,
chodź tutaj! - krzyknęłam z nutką troskliwości, klepiąc się po udach, a
niewielkich rozmiarów wysokości, natomiast sporych grubości, szpic niezdarnie
wskoczył na moje łóżko, powodując zamieszanie na starannie posłanej pościeli.
Tym gestem nieuwagi nieco mnie zirytował, dlatego posłałam mu politowane
spojrzenie. On jednak był tylko zwykłym psem, pomimo tego, że należał do wykwintnej
arystokracji czarodziejskiej i nie był w stanie zrozumieć moich gestów czy
słów.
Czasem
mu zazdrościłam. Nie, bynajmniej nie inteligencji, natomiast czystej,
niezaprzeczalnej swobody. Tego, że całymi dniami wylegiwał się w słońcu, nie
mając żadnych problemów, załamań, osłabień. On po prostu przymilał się, jadł,
spał i na tym polegała jego rola we wszechświecie.
Ja
musiałam być idealna.
Tego
nauczyli mnie rodzice.
Pamiętam
jak ojciec mierzwił moje włosy i tłumaczył mi cierpliwie, że muszę zawsze
otrzymywać idealne oceny, a także być przykładną uczennicą, dobrym człowiekiem,
by wkrótce stać się poukładaną żoną, matką, babcią.
Wcześniej
tego nie rozumiałam, nie chciałam przyjąć zasad, jakie mi wpajał. Teraz jednak
jestem mu wdzięczna, za to, że uczynił mnie sobą, pozwolił odkryć, że
dzisiejszy świat należy do ludzi takich jak ja.
Pogłaskałam
miękkie futro Bonbona, było delikatne w dotyku niczym puch, łagodnie
opatulający moje dłonie, zupełnie jakby słońce wiszące na niebie było jedynie
papierową kukiełką, a tak naprawdę wszędzie panowałaby sroga zima. Ja
tymczasem zanurzałabym palce w śnieżnobiałym puchu, który, o dziwo, nie był
chłodny i nie topniał pod wpływem ciepła moich dłoni.
Wtem w
miejscu gdzie znajdowała się delikatna szyjka zwierzęcia, dostrzegłam małą
karteczkę, przewieszoną luźno przez kark psa. Uśmiechnęłam się nieznacznie, jak
podmuch rześkiego wiatru za oknem i przeczytałam inskrypcję. Dostrzegłam
staranne pismo gospodyni, która wzywała mnie na śniadanie.
Zapięłam
dokładnie szlafrok i stanęłam przed owalnym lustrem z dokładnie zdobionymi monumentami,
pozłacanymi najdroższym z możliwych rozwiązań. Tafla była dokładnie
wyczyszczona, nie było na niej ani śladu brudu, kurzu, czy jakiegokolwiek
wspomnienia o jego wcześniejszym użytkowaniu.
Dbałam
o swoje rzeczy, nie byłam jakąś żałosną bałaganiarą; wszystko zawsze było na
swoim miejscu, każdy przedmiot miał swoją ustaloną pozycję, a gdy gospodyni
czasem zapominała, gdzie położyć daną rzecz, musiałam ją surowo upominać.
Przejrzałam
się dokładnie w lustrze; moja twarz była dzisiejszego dnia dokładnie taka sama,
jak przez wcześniejsze, a jednak pierwszego września na moich ustach zagościł
triumfalny uśmiech. Wraz z początkiem roku musiałam zacząć poszukiwanie
odpowiedniego dla siebie chłopaka. Nie, nie jakiegoś pryszczatego Josha, albo
ciapowatego Andrewa. To musiał być ktoś.
Popularny, przystojny, zabawny, czarujący, uwodzicielski, pewny
siebie. Powtórzyłam w myślach moją i Emmanuelle
formułkę, którą jedna z nas zawsze wypowiadała wraz z początkiem nowego roku, za
każdym razem łudząc się, że taki gdzieś był i tylko na nas czekał. Jednakże
zadaniem tej drugiej osoby była prawidłowa odpowiedź.
-Zasługujesz
na takiego – mruknęłam i uśmiechnęłam się do złotowłosej przyjaciółki w
odbiciu. Ona postąpiła dokładnie tak samo, a chwilę potem otworzyłam mahoniowe
drzwi oblepione portretami najprzystojniejszych czarodziei ostatnich lat. Harry
Potter puścił mi oczko, na co wyszczerzyłam zęby w jeszcze większy odruch
radości i zeszłam spokojnie ze schodów, opierając się o luksusową balustradę ze
srebrnymi pasami.
Znalazłam
się w małym pomieszczeniu, w którym ktoś z klaustrofobią miałby zapewne niemałe
problemy, ponieważ nawet ja, jako zdrowa osoba, nie czułam się tam najlepiej.
Z tego
pokoju szybko dostałam się do jadalni, która swoim wyglądem bardziej
przypominała mi salę balową, niż zwykle miejsce do spożywania posiłków. Została
wyposażona w liczne złote zdobienia, pachnące różami kwiaty nigdy nie
przestawały wydawać z siebie kuszącej woni. Na jasnych, aczkolwiek gustownie
wykonanych i zaopatrzonych w ozdóbki, ścianach spoczywały liczne obrazy.
Głównie
były to malowidła ojca, przedstawianego jako podsiwiałego szatyna z gustownie
ściętą brodą. Pod względnie dużym nosem swoje miejsce znajdował szykowny wąs,
zawinięty w lekką spiralę i dodający mu z pewnością powagi i dystyngowania. Na
czole nie gościła ani jedna zmarszczka, pomimo jego podeszłego wieku, niczym na
sukni, która została prasowana tyle razy, że w końcu wyzbyła się plis.
W
momencie, gdy siadłam na eleganckim, starannie wypolerowanym krześle, do pokoju
weszła stara gospodyni, poczynając się krzątać, nawet nie zaglądając w moją
stronę, jakbym była niewidzialną zjawą. Jej głośne zachowanie działało mi na
nerwy, więc chrząknęłam donośnie, przerywając jej pracę, niczym przedarcie
starej zasłony.
Dopiero
wówczas spojrzała na mnie, a jej źrenice znacznie się rozszerzyły. Sytuacja ta
była na tyle dziwna, że przez moment byłam na tyle niedorzeczna, by pomyśleć,
że rzeczywiście jestem duchem.
-Dzień
dobry – zaczęłam wyniośle, jednakże po chwili się uśmiechnęłam, by dać jej
znak, że czułam się doskonale i może sobie darować codzienne zapytanie o moje
samopoczucie. To to dopiero było dziwność, że muszę jako pierwsza się
przywitać.
Poskarżę
się ojcu.
O ile
będzie miał ochotę w ogóle dziś zagościć w naszym domu.
-Dzień
dobry. Proszę szybko zjeść śniadanie, w końcu dziś pierwszy dzień września.
Początek roku szkolnego! - wykrzyknęła podekscytowana, znikając na chwilę w
czeluściach dalszych pokoi, zapewne kuchni. Zachowałam w sobie cichy płomyk
nadziei, że gdy zjawi się ponownie, będzie jej towarzyszył tata. Oczywiście
było to niezwykle lekkomyślne rozumowanie, a jednak pozwoliłam sobie być na
kilka sekund nierozsądną.
Po
chwili Roberta wróciła z pozłacanym talerzem z chińskiej porcelany i postawiła
mi go tuż przed nosem. Ku mojemu zdziwionemu sercu, ale triumfującemu rozumowi,
na misie nie leżał mój ojciec, ani w ogóle nigdzie go nie było.
Przyjemna
woń doszła do mojego nosa, na chwilę porywając do tańca moje zmysły,
sprawiając, że na ułamek sekundy zatraciłam się pomiędzy zapachem posiłku, a
rzeczywistością.
W
naszej jadalni znajduje się osiem krzeseł. Nasza rodzina była trzy osobowa.
Tylko jedno krzesło było zapełnione. Siedem pozostałych stało pustych.
Gospodyni
podała mi sztućce, więc powoli odkroiłam wyglądający niezwykle kusząco placek,
farsz wylał się na biel talerza, niczym krew z otwartej rany.
-Czy
moi rodzice przyjdą zjeść śniadanie? - zapytałam, wkładając do ust spory
kawałek, który przez swoją temperaturę nieco sparzył mój język, zupełnie jak
wzrok osoby, do której należy nasze serce, ale ten drugi osobnik nie ma o tym
pojęcia.
-Nie,
panienko Jacqueline. Pańska matka wyjechała w jakiejś pilnej sprawie do pracy,
natomiast ojciec również otrzymał nagły przypadek w Ministerstwie. – Poklepała
mnie czule po głowie, miażdżąc mi staranny kok niczym kosiarka trawę. Jednak to
nie to było teraz moim największym problemem. Ostatnim odruchem powstrzymałam
się od wyplucia części placka na twarz gosposi.
Jestem
głupia. Łudziłam się, że rodzice odprowadzą mnie na peron, łudziłam się, że po
raz pierwszy od miesięcy zjedzą ze mną posiłek. Łudziłam się, że coś dla nich
znaczyłam.
- Natomiast
pan Erysipèle kazał dać to panience. - Kobieta wyciągnęła z kieszeni zgiętą na
pół karteczkę pergaminu i wręczyła mi ją do ręki. Moją twarz okrył grymas
niezadowolenia, choć dobrze wiedziałam, jaka wiadomość czekała na mnie w
liście. Po raz kolejny dzisiejszego dnia serce zabiło mi dwa razy mocniej,
jednakże umysł doskonale zdawał sobie sprawę co tam zastanie. Mózg próbował
zagłuszyć niespokojny organ, niczym kogoś, kto nagle dostał padaczki, a jednak
serce wyrywało się mocno. Za mocno.
Odgięłam
kartkę i prześledziłam oczami tekst, niemal widocznie patrząc oczami wyobraźni,
jak ojciec w pośpiechu bazgrał nic nie znaczące dla niego litery, następnie
słowa, by w końcu stać się kłamliwym uspokojeniem swojej małej córeczki.
-Straciłam
apetyt. - Podniosłam się gwałtownie z krzesła, które swoim szuraniem uszkodziło
mi na moment słuch. Widelec opadł na talerz, tworząc idealne dopełnienie,
którego celem było zniszczenie uszom odbioru. Naprawdę zemdliło mnie na parę
sekund, więc przyłożyłam palce do ust, pragnąc rozkazać swojemu ciału, by
zaprzestało swoje czyny, a jednak ono było uparte. Miałam też wrażenie, że za
nudności odpowiedzialny jest umysł.
Za nim
wyszłam szybkim krokiem, a żeby nie rzec, że biegiem, rzuciłam tylko
pośpiesznie, aczkolwiek wyniośle :
- Będę
gotowa za pół godziny, proszę tam na mnie czekać. - Pomimo tej całej sytuacji
miałam jeszcze czas, by naciągnąć na twarz uśmiech, niczym żagiel pozorów.
Idąc do pokoju myślałam tylko o tym, że jeszcze jedynie kilka godzin dzieliło mnie od spotkaniem z przyjaciółkę, Emmanuelle, z całym moim idealnym życiem i z władzą, jaką w nim posiadam.
Idąc do pokoju myślałam tylko o tym, że jeszcze jedynie kilka godzin dzieliło mnie od spotkaniem z przyjaciółkę, Emmanuelle, z całym moim idealnym życiem i z władzą, jaką w nim posiadam.
W
Akademii Beauxbatons byłam najbardziej pożądaną, najmądrzejszą czarodziejką i
nawet fałszywy list od ojca nie mógł zmienić mojej radości z powrotu do tejże
szkoły.
Nic i
nikt nie mógł przeistoczyć tego, jak ważną i niezwykłą osobą tam byłam.
Gdybym
tylko wiedziała, jak bardzo się myliłam.
***
Wiem,
notka bez dialogowa i jakaś taka krótka oraz straasznie nudna, zdaję sobie z
tego sprawę, jednak musiałam nieco Was wdrożyć w sprawy Jacqueline i jej całe
życie. Już nowy rozdział będzie w pociągu do Beauxbatons, więc nie powinno być
nudno, zwłaszcza, że nastąpią pewne wydarzenia... Ale nic już nie zdradzam i
mam nadzieję, iż rozdział jakoś przetrwaliście i nie zniechęciliście się jednym
nieudanym, jeszcze z dużo kolejnych, które mam nadzieję, będą lepsze i pomogą
zapomnieć Wam o tym... czymś. Początki są najtrudniejsze!
Zmieniłam
wystrój bloga. Jak Wam się podoba? Za cudny szablon dziękuję Elfabie ;*.
A
przede wszystkim życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku, dużo zdrowia, szczęścia,
żeby Wam się udało z Waszymi postanowieniami noworocznymi i ogólnie wszystkiego,
o czym tylko marzycie. Pozdrawiam, dziewczyny!
P.S Bardzo gorąco polecam
wszystkim film Hobbit, świetny! A do tego w obsadzie znalazł się bardzo
przystojny krasnolud, imieniem Thorin < 3!
Jestem pierwsza, łiii xd
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, przecież zawsze dobrze jest wiedzieć jaka jest główna bohaterka i jak mieszka. Coś mi się wydaje, że jest ona troszeczkę rozpieszczona i zarozumiała, ale to chyba tylko pierwsze wrażenie. Czekam więc na kolejny rozdział :)
Szampańskiego wieczoru i Szczęśliwego Nowego Roku ;)
Pozdrawiam ^^
PS. Śliczny szablon :D
Taak, jesteś pierwsza :) Normalni strasznie szybko skomentowałaś, jakiś turbo dopalacz chyba XD
UsuńJeśli odniosłaś takie wrażenie o jej charakterze, to bardzo się cieszę, że udało mi się ją wykreować jak chciałam.
Dziękuję i nawzajem udanego Sylwka i Nowego Roku ^^
Co do P.S to dzięki ;)
Muszę przyznać, że mi się podobało, choć tak jak mówiłaś, akcji prawie tam nie ma. Ale czy zawsze musi być? Pierwszy rozdział zazwyczaj ma charakter wprowadzający, a Ty dobrze sobie z tym poradziłaś.
OdpowiedzUsuńPowiem tak - czytając rozdział wyobraziłam sobie piękną, nienagannie wystrojoną dziewczynę w jasnej otoczce ładu i bogactwa, która niby powinna być chlubą(no bo kto by nie chciał mieszać jak księżniczka?), a w rzeczywistości jest klatką. Wysnułam wniosek, że panna J. padła ofiarą zepsutego świata arystokracji. Jej zachowanie względem gospodynii wzbudziło we mnie bardziej współczucie niż irytację. A wszystko wina jej rodziców, których z miejsca znielubiłam ;)
Nie wiem czemu, ale bardzo przypadł mi do gustu fragment o najprzystojniejszych czarodziejach, gdzie znalazł się osławiony Chłopiec-Który-Przeżył. Harry ma powodzenie we Francji<3
No i nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się ten chłopak, który ,,jest jej wart'' ;) I ogólnie całej akcji w Akademii. Nie każ nam długo czekać ;)
No w sumie racja, aczkolwiek często zarzucane mi jest to, że mam mało akcji. Postaram się,żeby w nn było więcej ;)
UsuńNo cóż, może i tak, aczkolwiek trochę z takiej zadufanej panny już w sobie miała od urodzenia. Choć nie ukrywam, iż rodzice zniszczyli ją i zepsuli.
Taak, Harry ma powodzenie w każdym miejscu na Ziemii ^^ Prócz tego w skład tej fascynacji wchodziła też sława Chłopca-Który-Przeżył. Właściwie chyba w głównej mierze o nią chodziło ;)
Ok, nowy rozdział już w Niedzielę, więc długo nie będziecie czekać :)
Pozdrawiam =3
Widać, nie tylko ja po obejrzeniu Hobbita zachwyciłam się tym bardzo przystojnym krasnoludem. :3
OdpowiedzUsuńCo do notki to chętnie dowiem się, co będzie dalej. I mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać na następny rozdział. ; )
I Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. ^^"
Uuu, siostro <3 ! Haha, no pan Richard całkiem niezły ;)
UsuńDziękuję i za serdeczne słowa i za życzenia ^^
rozdział trochę krótki i faktycznie lekko "biedny" w akcję. trzymam za słowo, że kolejne będą lepsze.
OdpowiedzUsuńgłówna bohaterka kojarzy się z rozpieszczoną dziewczyną, która ma wszystko czego chce. i wydawać by się mogło, że takie życie jest piękne, to jednak dla głównej bohaterki staje się nieznośne.
a wzmianka o Harrym mnie rozbroiła :P fani w całej Europie normalnie.
Pozdrawiam :)
Wiem, wiem, jednakże dotrzymam słowa na 100 % :)
UsuńNo niby jej się to życie podoba, a jednak brak jakiegokolwiek czasu ze strony rodziców ją zarówno smuci, jak i irytuje.
Harry jest wszędzie! :) Ale głównie chodziło o to, że po pokonaniu Voldzia stał się jeszcze sławniejszy niż wcześniej, właśnie w całej Europie. Niektóre gwiazdy w naszym świecie, pochodzące z Anglii są przecież znane na całym świecie (np. Adele) :))
Wchodząc tutaj rano, nie spodziewałam się, że tak szybko pojawi się nowy rozdział :) I jestem mile zaskoczona!
OdpowiedzUsuńNowy wystrój bloga również mi się podoba. Wydaje mi się, że pasuje do opowiadania na tyle ile już zdążyłam je poznać ^^
Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo narzekasz na ten rozdział. Dla mnie był naprawdę dobry, a może jedynie troszeczkę zbyt krótki. No, ale mimo braku jakiejś porywające akcji, mi się podobało.
Mogłabym czytać i czytać ^^
Na początku fajnie przedstawiłaś te rozważania na temat dnia oraz nocy. To również mi się podobało i spowodowało, że wprost nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się co takiego wydarzyło się w życiu Jacqueline. Ona sama budzi we mnie różne uczucia. Wydaje się kapryśna i może nieco rozpieszczona, ale również nieugięta oraz uparta. Denerwuje mnie w tym swoim dążeniu do ideału, lecz to chyba nie jej wina. Miało na to wpływ jej wychowanie. Czyli wychodzi, że możemy za to winić rodziców, a może ich brak w życiu dziewczyny.
Ciekawi mnie również czy spotka tego swojego jedynego, wyśnionego chłopca, a jeżeli tak to w jakich okolicznościach. Dlatego z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę ci udanego Sylwestra oraz Szczęśliwego Nowego Roku, który przyniesie ci mnóstwo weny i wszystkiego, co sobie tylko zamarzysz ^^
No rozdział miał być dziś planowo, więc ta dam, oto jest :)
UsuńJacqueline już taka jest, a jeśli chodzi o wpływ wychowania to na pewno miało spory, ale jest też czasem tak, że niektórzy ludzie już tacy są. Tacy się rodzą :P Także wszystkiego po trochu się złożyło na jej charakter.
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam ;**
Hej. Dzieki za informację o nowym poście. Notka jak zwykle superowa, tylko plis następna żeby była dluższa bo szkoda kończyć. Pozdrowionka i milego odsypiania po syleestrze ;p
OdpowiedzUsuńOk, będzie nieco dłuższa, ale trzeba się przyzwyczaić, że nie ja nie robię szczególnie sporych ilości rozdziałów. Wolę mniej, a dokładniej :)
UsuńCo do odsypiania to wstałam o około 11, więc spałam ok. 6-7 godzin :P
Pozdrawiam!
Rozdział nie jest nudny, choć jak wspomniałaś szczególniej akcji tu nie ma. Ale wydaje mi się, że ponieważ twoja bohaterka jest całkiem nowa i nic o niej nie wiemy, to dobrze zrobiłaś przybliżając nam nieco jej sytuacje (czytając o jej samotnym śniadaniu, aż zrobiło mi się przykro).
OdpowiedzUsuńJednak z drugiej strony, dziewczyna ma duże mniemanie o sobie. Nie przekazuje tego w jakiś szczególnie narcystyczny sposób, ale ma :P
I na koniec - ostatnie zdanie mnie lekko zaintrygowało i sprawiło, że jestem ciekawa kolejnego rozdziału!
Życzę weny i pozdrawiam, L.
Dzięki. Cieszę się, że rozdział się podoba i pomimo braku akcji przypadł Ci do gustu. Tak właśnie uważałam, że lepiej nieco przybliżyć Wam główną bohaterkę :)
UsuńDzięki jeszcze raz i również pozdrawiam!
Rozdział super. Uśmiecha się do niej Potter a dziewczyna uczy się we Francji? Harry musi być więc bardzo sławny na całym świecie. Szkoda mi dziewczyny, że nikt z jej rodziców się nią nie przejmuje. Znaczy pewnie bardzo ją kochają, ale są tak pochłonięci robotą, że nie mają dla niej czasu. To jest chyba najgorsze.
OdpowiedzUsuńSzablon masz śliczny, bardzo mi się podoba. Ta kula jest genialna :)
Pozdrawiam
Tak, Harry jest sławny w całej Europie, w końcu pokonał Voldemorta :)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam ;3
To przykre, że rodzice jej nie mogą odprowadzić na pociąg. Przecież nie zobaczą swojej córki przez bardzo długi czas. Nie zależy im? Przyznam szczerze, że bohaterka jest lekko denerwująca. Ideał... no, bo jej się uda xd Chociaż, kto wie.
OdpowiedzUsuńNo irytująca, irytująca. Cieszę się, że wykreowałam ją jak chciałam :)
UsuńPozdrawiam.
Haha Harry Potter w szafie, dobre :D Nasza bohaterka strasznie przypomina mi Malfoya, ta cała rezydencja, służba i nieśmiertelne "mój ojciec się o tym dowie", a u ciebie " poskarżę się ojcu"... już ją lubię :D
OdpowiedzUsuńZ opisu twojego bloga wnoszę, że w Beauxbatons nie będzie już wkrótce tak kolorowo jak sobie dziewczyna wyobraża. Czekam na rozwinięcie akcji ;*
No może trochę ,,Malfoy'owata", rzeczywiście ;)
UsuńDzięki i pozdrawiam ;**
Witaj!
OdpowiedzUsuńWłaściwie, nie informowałaś mnie, ale dobrze, że zrobiłaś to teraz, bo bym miała zaległości. A zaległości mieć nie lubię ;D
Je też oglądałam Hobbita, film rewelacja! ^^
Co do rozdziału, rzeczywiście mało akcji, ale i takie rozdziały muszą się pojawić. Liczę na to, że w następnym poście nas zadziwiasz. Trochę mi żal tej dziewczyny, niby ma wszystko czego dusza zapragnie, jednak miłości rodziców tutaj brak.
Pisz szybko następny rozdział, nie mogę się doczekać jak ta historia się potoczy, naprawdę :)
Pozdrawiam serdecznie,
Liley
Dziękuję bardzo za serdeczny komentarz i równiez pozdrawiam ;3
UsuńZgadzam się, że powyższy rozdział jest trochę ubogi w akcję. Wszystko się toczy według jednej sytuacji, ale podoba mi się to, że starasz się tak szczegółowo czytelnika wprowadzić w świat swojej bohaterki. Czytając powyższą notkę miałam wrażenie, jakby to ja brała w tym wszystkim udział! Czułam to, co Jacqueline i widziałam każdą sytuację jej oczami. Na podstawie pierwszego rozdziału mogę jedynie stwierdzić, iż dziewczyna jest bardzo rozpieszczona, ma wszystko, czego potrzebuje, a jak czegoś zabraknie, to w natychmiastowym tempie to dostaje. Panienka z dobrego domu, która musi mieć wszystko doskonale poukładane i wszystko powinno iść zgodnie z jej myślą. Coś mi się wydaje, że ten rok zmieni jej charakter i będziemy mogli oglądać nowe oblicze Jacqueline. Tylko jakie? Lepsze czy może raczej gorsze? ;>
OdpowiedzUsuńRozbroiła mnie ta uwaga o Harrym jako jednym z najprzystojniejszych czarodziei ostatnich lat. :D Jakoś nigdy nie uważałam Pottera za kogoś o wygórowanej urodzie. Jest raczej taki przeciętny. Przystojny, co nie oznacza, że od razu można do niego przylepić plakietkę z napisem Ciacho. Ale wiadomo, że sprawa z Voldemortem nadała jego postaci rozgłosu i chłopak stał się mimo woli popularny. Ale on i puszczanie oczek? XD
Szablon jest w porządku. Nic do niego nie mam. Bardzo lubię prace Elfaby. :) Chociaż bardziej skłaniam się ku kolorowym, pełnym życia szablonom, to uważam, że ten czarno-biały nie jest taki zły. :)
Pozdrawiam. ;3
Dziękuję :*
UsuńNo tak, może szablony kolorowe są ładniejsze, ale ten mroczny bardziej pasuje do tematyki bloga. Mówimy tu w końcu o zabójstwach, więc pastelowe barwy by się nie sprawdziły ; )
Trafiłam tutaj przez przypadek i bardzo mi się spodobało ;) Mam nadzieję, że trochę przytemperujesz jej charakterek, bo nie lubię tak wyniosłych ludzi, którzy są zapatrzeni sami w siebie. Chociaż jakie,ś tam uczucia ma, bo jej przykro, ze rodzice nie odprowadzą jej do szkoły.
OdpowiedzUsuńProlog był zachwycający i się zastanawiałam, czy to poprzedzał akcję, czy też był wcześniej, ale widzę, że poprzedzał, więc zapowiada się bardzo ciekawie.
Ten rozdział bardzo mi się podoba, mimo tego, że nie ma w nim akcji, ponieważ pokazujesz nam jaka jest główna bohaterka i to się liczy ;)
Dodaje do obserwowanych i zostaję stałą czytelniczką.
PS Wybaczam, ze zostawiłaś u mnie SPAM (oczywiście w dobrym miejscu, ale i tak średnio to lubię. Jesteś jedną z nielicznych, które mnie zainteresowały, więc to się liczy)
PS2 Zapraszam do przeczytania mojego bloga w wolnej chwili
Dziękuję bardzo, zarówno za miły komentarz, jak i za dodanie do linków.
UsuńCo do P.S to dziękuję :)
Do P.S2 Okej, postaram się przeczytać ;*
Najpierw przeczytałam rozdział pierwszy potem prolog i żałuję, że go przeczytałam. Skoro Jacqueline jest matką tej dziewczynki to a ona jej nie zna to znaczy, że umarła albo coś jej się stało. Co znaczy, że źle to się wszystko skończy. Ale naprawdę chcę to czytać. To wszystko ma taki mroczny klimat [ pewnie przez szablon, który tak przy okazji jest świetny. ] Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, ale zawsze warto przeczytać, jak do tego doszło, nieprawdaż ^^?
UsuńDziękuję ;*
Ostatnio lubuję się w kryminałach, więc postanowiłam zajrzeć ;) Nawet sama próbuję pisać coś takiego, ale wszystko kończy się na "próbuję" ^^
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardziej podobał mi się prolog. Był taki tajemniczy, a nawet przerażający. Co się stało z matką dziewczyny, którą, jak mniemam, poznaliśmy w tym rozdziale. Czyżby została zamordowana? I dlaczego nie chciała, by jej córka poznała prawdę?
Strasznie podoba mi się też sam opis opowiadania. Jest intrygujący, a ja już tutaj zaczynam dumanie, kto może być mordercą, przeszukując u Ciebie wszystkie zakładki i przyglądając się bohaterom. Będzie ciekawie ;)
Sama Jacqueline budzi we mnie mieszane uczucia. Jest rozpieszczona i uważa się za najlepszą, ale jest uparta i w pewien sposób biedna i pokrzywdzona przez rodziców. Po przeczytaniu ostatniego zdania rozdziału wyczuwam, że bohaterka się zmieni, a ten proces nie będzie przyjemny.
Piszesz piękne opisy, wiesz? To, jak opisujesz świt, uczucia dziewczyny również w prologu, to niesamowite.
Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój akcji i kolejne rozdziały ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję, dziękuję! Takie komentarze to miód na moje serce :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba, a co do Twoich pytań o Jacqueline to wyjaśni się niebawem, cierpliwości :)
Pozdrawiam również i jeszcze raz dzięki! =3
Hah, widzę, że nie tylko mi ten szablon przypadł do gustu. Zastanawia mnie, jednak dlaczego u Ciebie jest węższe miejsce na tekst. Robiłaś coś z tym?
OdpowiedzUsuńOpowiadanie ciekawe. Może też ze względu na to, że mało kto zwraca uwagę na francuską szkołę magii. Mam nadzieję, że będziesz pisać dalej, ponieważ zapowiada się interesująco ;)
Tak,tak, szablon śliczniutki, Elfaba ma talent^^
UsuńCo do tekstu to szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, aczkolwiek ŚWIADOMIE nic nie zrobiłam. Wydaję mi się jednak, że na podglądzie w galerii Elfaby był też taki wąski. A tam, nie wiem :P
Dziękuję bardzo i gorąco pozdrawiam! :)
Bardzo ci dziękuję, że zostawiłaś swój adres bloga u mnie i miałam szansę poznać historię Jacqueline :D
OdpowiedzUsuńZawsze interesowałam się szkołą Beauxbatons, czasami tez próbowałam swoich sił i umieszczałam moich bohaterów właśnie w tej szkole, ale chyba nie jestem do tego stworzona :P Jak na razie akcja dzieje się w domu bohaterki, ale już domyślam się, że będzie to naprawdę eleganckie miejsce.
Jak na razie Jacqueline nie wzbudziła mojej sympatii. Naprawdę nie przepadam za takimi osobami, które siebie stawiają w centrum świata, bo mają pieniądze czy jakąkolwiek władzę. I mam nadzieję, że teraz obudzi się ze swojego idealnego snu :D
Pozdrawiam,
Ehhh i oczywiście zapomniałam wspomnieć o najważniejszym! Uwielbiam twoje opisy!
UsuńDziękuję, dziękuję :)
UsuńJacqueline rzeczywiście może wydać się irytująca, jednakże wkrótce będzie musiała się zmienić, zmuszona sytuacją...
Pozdrawiam również ;3
Thorin chyba wielu kobietom do gustu przypadł:) Sam film jednak mnie rozczarował, w porównaniu do WP był bardzo dziecinny, ale przecież książka też, więc może taki jego urok.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie natomiast jest urzekające. Mroczne, a zarazem delikatne i... kruche, nie można tak raczej opowiadania nazwać, ale to słowo tak bardzo do niego pasuje... Sama bohaterka wydaje się dziwnie eteryczna, ale i pełna tajemnic. Tak jak i cała szkoła. Sam pomysł jest niespotykany, a opowiadanie tak nietypowe, że samym pomysłem przyciąga:)
Szablon przepiękny, tylko tam, na samej górze jest ten cytaty o bólu, który jakoś dziwnie nie pasuje do tła, ale cóż że jakiś napis, w porównaniu do takiego bloga. Pisz, pisz jak najwięcej, życzę weny:) I czekam na ciąg dalszy.
Mogę dodać do linków?:)
W wolnym czasie zapraszam do mnie.
lonely-roadss
Thorin forever ;D
UsuńA jeśli chodzi o film może był dziecinniejszy, ale nie do końca mogę być obiektywna, ponieważ coś - a raczej ktoś - zajmował moją uwagę przez cały seans i przez stan błogiej euforii nie myślałam racjonalnie :)
O szablonie słów kilka: nie mam pojęcia dlaczego ten mały napis u góry tam jest, szczerze mówiąc to efekt niezamierzony. Ale, ale, dziękuję bardzo! Postaram się coś z tym zrobić.
Jeśli dodasz do linków, to będę zaszczycona ;)
Jeszcze raz posyłam serdeczne dzięki i wpadnę do Ciebie, gdy będę miała czas wolny.
Pozdrawiam.
Opowiadanie zaczęło się bardzo ciekawie, nie wiem, dlaczego uważasz, że nudno. Fakt, że zbyt dużej akcji nie ma, ale przybliżenie postaci Jacqueline bardzo mnie zaintrygowało. Bohaterka jest pewna siebie, nawet trochę za bardzo. Myślę, że większość osób lubi takie postaci, w tym ja.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
Erin. ;*
Dziękuje bardzo za miłą opinię i za to, że uważasz, iż nie było nudno ;)
UsuńPozdrawiam również i w wolnym czasie postaram się wpaść :)
Ostatnio zaczynam szperać po blogosferze w poszukiwaniu jakiś ciekawych opowiadań, dlatego też (w końcu) postanowiłam wpaść na twoje, jako że uwielbiam czytać historie, w których autorka tworzy szkołę magii (tylko wymienioną w HP przez panią Rowling) według własnych zasad. Trudno mi stwierdzić czy lubię Jacqueline czy nie, wydaje mi się być taką egoistyczną panienką, żadnego charakteru, liczą się dla niej tylko modne ciuchy i faceci, ale... w końcu jest typową ślicznotką, która ukrywa uczucia w najdalszym zakamarku swojego serca, czemu wcale się nie dziwię, mając takich rodziców...
OdpowiedzUsuńAtutem tego rozdziału niewątpliwie był pies dziewczyny, Bonbon, podobnie jak Jacqueline zastanawiam się nad sensem życia psów, szczególnie kanapowców, sama mam taką bestię, z którą najlepiej bym się zamieniła, jeżeli chodzi o wstawanie rano do szkoły :D
To dopiero pierwszy rozdział, więc nie jest tak źle, ja na przykład nigdy nie wiem od czego mam zacząć, a pierwsze akapity zmieniam z prędkością światła :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na next ;*
Dziękuję bardzo serdecznie za tyle ciepłych słów ;)
UsuńPozdrawiam również i postaram się w miarę możliwości szybko przeczytać Twój post :)
Super blog! Pisz dalej <3!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNajpierw chciałam podziękować za komentarz na moim blogu. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę, gdy mogę przeczytać opinię czytelnika. Podchodzę do tego bardzo emocjonalnie, jeżeli wiesz, o czym mówię. ;)
OdpowiedzUsuńTeraz przejdę do Twojego bloga, jeśli pozwolisz.
Strasznie podoba mi się Twój szablon. Jest świetny, taki mroczny - niesamowicie wprowadza w fabułę. Nieco melancholijny, a jednak nie aż tak. Tajemniczy.
Przeczytawszy rozdział pierwszy, nie mogę stwierdzić, czy lubię główną bohaterkę. Jest w porządku, a jednak coś mi w niej nie gra. Może to zwykłe uprzedzenie, ale... sama nie wiem. Jest trochę pusta, ale usprawiedliwia ją to, że została wychowana przez takich ludzi. Może dlatego tak ważna jest dla niej pozycja w szkole, a przynajmniej tak uważam. Jestem ciekawa, co tak bardzo zmieni jej życie. Chyba nie sam powrót do szkoły...
Styl masz dobry. Czyta się lekko i szybko - nawet sam nie wiesz, kiedy przeleciał ci cały rozdział. Co prawda znalazło się kilka literówek, chyba z dwa błędy ortograficzne, ale to wszystko da się poprawić, więc nie bój się. Mam nadzieję, że nie obrazisz się za wskazanie tego, co można poprawić. Uważam jednak, że lepsze to, niż puste słowa typu : " Jeeej, super piszesz... ble, ble, ble". Dodaję do obserwowanych. ;)
Pozdrawiam, Apokalipsa
zarzewie-ognia
Tak, oczywiście rozumiem i zawsze oraz wszędzie popieram konstruktywną krytykę.
UsuńByłoby mi miło, gdybyś też dokładnie przytoczyła mi, gdzie popełniłam błąd. To znacznie ułatwi mi poprawianie niedociągnięć.
Pozdrawiam i dziękuję ;3
Zgrabnie zaczęte ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. dodaję do czytanych na moim blogu i zapraszam do przeczytania mojego bloga ;) (adres znajdziesz w zakładce SPAM) ;)
Dzięki za odzew na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie szablon też jest niezwykle ujmujący i śliczny. Ta blondynka przykuła moją uwagę.
Co do rozdziałów ( tak, przeczytałam wszystkie notki! :) ) to są naprawdę najwyższej klasy. Barwne, ciekawe. masz fajny styl i bogaty język a także wyobraźnię. Niesamowity jest fakt, że piszesz lekko - Twoje prace są przyjemne i czyta się je szybko. Aż potem szkoda kończyć.
No cóż, czekam do 3 lutego, na nową notkę. :)
PS: Dodaję do linków i obserwowanych.
I myślę, że jednak ja swój też skończę na czas - 3 lutego powinien się pojawić, tak jak planowałam.
Pozdrawiam.
Bardzo fajny rozdział. Zmieniłaś szablon... :d Kiedyś chyba tu wpadłam przez przypadek i miałam przeczytać, ale noc... i zapomniałam adresu :d Dobrze że ty znalazłaś mnie :D ZZAWSZE chciałam mieć szpica! :D Są piękne! Jej... przypominają mi trochę wilki. :D Są piękne i pasują mi do twojego opowiadania. Wiem że to głupie ale naprawdę... :D :D Masz super styl! Podobają mi się początki notek :D A tak w ogóle ja chcę szpica!! :D :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :D nawet bardzo <3
OdpowiedzUsuń